grubyzwierz

   STRONA GŁÓWNA

   TEAM ZACHÓD

   ZŁÓW I WYPUŚĆ

   RELACJE Z WYPRAW

  RYBY DRAPIEŻNE

  KARPIOWANIE

  POD LODEM

   FILMY

   GALERIA

   ŁOWISKA

   GRY

   KUCHNIA

 

Morskie trocie 2015

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

czytano

20293

razy

MORSKIE TROCIE - TEAM ZACHÓD W DANII 2015

Z początkiem kwietnia ponownie zawitaliśmy nad morskie brzegi Danii. Wszystko mieliśmy poukładane w głowach: taktykę, przynęty, miejsca na poranki, popołudnia i wieczory. Jednak jak miało się szybko okazać, nasze plany miały zostać totalnie zmienione. Nie przewidzieliśmy, że ostatnie zdanie i tak będzie należało do Matki Natury.

Pakowanie przebiegło sprawnie, zgodnie z planem wyruszyliśmy w podróż by kilkanaście godzin później stać nad wodą z wędką w ręku. Pierwsze rzuty wykonaliśmy wczesnym popołudniem. Warunki były wymarzone - lekko trącona woda, zero fali. Pachniało trocią. Banio jako pierwszy miał branie - troć jednak wykonała klasyczny wyskok i się spięła. Po chwili Animal wyjął krótką trotkę. Są - każdy mruknął z zadowoleniem. Ze spokojem wróciliśmy do domku rozpakować graty, odpocząć i przygotować się na wieczorne łowy.

Lansik przed promem

 

Tysiączek

 

 

Podczas obiadu ktoś zerknął na prognozę pogody. Ta nie wyglądała zbyt ciekawie. Nadciągał front z silnym wiatrem 10-15 m/s. Nikt w to nie chciał jednak wierzyć. Jednak już wieczorem nasza miejscówka wyglądała tak:

Neptun się wkurzył...

 

Tego dnia już nikt nie szedł łowić. Zmęczeni podróżą zasnęliśmy dość szybko.

Kolejny dzień nie przyniósł zmiany w sile i w kierunku wiatru. Jeździliśmy więc po wyspie szukając zacisznych zatok. Często było tak, że mimo spojojnej wody i tak nie dało się łowić, gdyż w wodzie koloru zaprawy murarskiej pływała masa glonów czepiających się plecionki i kotwiczek. Nie traciliśmy jednak nadziei. Od czasu do czasu trocie dawały o sobie znać atakując przynęty. Brały jednak tak delikatnie, że nie sposób było je zaciąć. Złą passę przełamał Banio, który jako pierwszy wyjął wymiarową rybę.

Troszkę bąbelków żeby lepiej się rzucało :)

 

Dumny łowca Banio

 

Kolejne dni to znowu zmiany miejscówek. Trocie były widoczne jednak za bardzo nie chciały żerować. Mimo tego od czasu do czasu udało się coś z wody wyjąć. Siły do walki dodawały nam serwowane przez Dżepetta potrawy.

Teamowy Master Chef w akcji

 

Dobry rosół wymaga długiego czasu gotowania. Ten stał na palniku kilka godzin dziennie przez 3 dni, potem dojrzewał pod stołem przez kolejne 4. Ostatecznie z braku chętnych do zrobienia lanych klusek trafił w kanał. A szkoda, bo tak się pysznie zapowiadał :P

 

Trotka i fląderka wyjęte praktycznie w tym samym czasie

 

Ziomkowa trotka

 

Siekany, nie mielony... :)

 

Awaria spodniobutów a brodzić się chciało...

 

Darkowy srebrniaczek

 

Baniowy kelcik

 

Jak to stwierdził Dżepetto: "Płynie czosnek z Chin" :)

 

W przerwach między łowieniem można było: pograć w karty...

 

... ukręcić muchę...

 

... pomalować blaszkę...

 

...zrobić nieprzemakalną wkładkę w przeciekających spodniobutach.

 

Można było też usiąść sobie na kamieniu i wyjąć troć - tak właśnie robił to Banio.

 

 

 

Część złowionych ryb trafiła na patelnie. Dżepetto - nasz Teamowy Master Chef dbał o to by smakowały jak należy.

 

Chwilka odpoczynku...

 

... po rybce ...

... i znowu chwila relaksu :)

 

Spacerując brzegami morza podziwialiśmy domki Niemców i Duńczyków. Spokój, cisza, bezpieczeństwo, brak płotów, na każdym podwórzu bażanty, tubylcy uśmiechnięci od ucha do ucha - czy w naszym kraju będzie tak kiedyś ?

 

Rzucamy, rzucamy !


 

Co nam jednak po tym ciągłym rzucaniu, kiedy tylko Banio łowił. Zaklinał te trocie jak jakiś czarownik. Otrzymał więc przydomek "Szaman". Na jego cześć został stworzony wiersz:

"Stanął na kamieniu, pogrzebał w kieszeni
wyjął żółtą blaszkę z akcentem zieleni
rzucił niezdarnie między dwóch kolegów -
po chwili trotka była już na brzegu."

 

68 cm torpeda

 

Tęczak

 

Kto rano wstaje ten.. jest niewyspany ale widzi ładny wschód słońca

 

O niepowtarzalny klimat dbały rozpylacze gnojowicy..

 

W porcie pływał sobie spokojnie kilogramowy węgorz...

 

Błoto a nie lamparcie dno...

Wszystkie oczy skierowane na Bania Szamana

***

Tak oto w skrócie wyglądała nasza ostatnia wyprawa na duńskie, morskie trocie. Jak widać nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, nie wszystkie plany daje się wcielić w życie. Być może jeszcze kiedyś wybierzemy się nad duńskie wybrzeże by ponownie zmierzyć się ze srebrnymi torpedami.

 

 

 

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW