Z początkiem kwietnia ponownie zawitaliśmy nad morskie brzegi Danii. Wszystko mieliśmy poukładane w głowach: taktykę, przynęty, miejsca na poranki, popołudnia i wieczory. Jednak jak miało się szybko okazać, nasze plany miały zostać totalnie zmienione. Nie przewidzieliśmy, że ostatnie zdanie i tak będzie należało do Matki Natury.
Pakowanie przebiegło sprawnie, zgodnie z planem wyruszyliśmy w podróż by kilkanaście godzin później stać nad wodą z wędką w ręku. Pierwsze rzuty wykonaliśmy wczesnym popołudniem. Warunki były wymarzone - lekko trącona woda, zero fali. Pachniało trocią. Banio jako pierwszy miał branie - troć jednak wykonała klasyczny wyskok i się spięła. Po chwili Animal wyjął krótką trotkę. Są - każdy mruknął z zadowoleniem. Ze spokojem wróciliśmy do domku rozpakować graty, odpocząć i przygotować się na wieczorne łowy.

Lansik przed promem

Tysiączek



Podczas obiadu ktoś zerknął na prognozę pogody. Ta nie wyglądała zbyt ciekawie. Nadciągał front z silnym wiatrem 10-15 m/s. Nikt w to nie chciał jednak wierzyć. Jednak już wieczorem nasza miejscówka wyglądała tak: 
Neptun się wkurzył...
Tego dnia już nikt nie szedł łowić. Zmęczeni podróżą zasnęliśmy dość szybko.
Kolejny dzień nie przyniósł zmiany w sile i w kierunku wiatru. Jeździliśmy więc po wyspie szukając zacisznych zatok. Często było tak, że mimo spojojnej wody i tak nie dało się łowić, gdyż w wodzie koloru zaprawy murarskiej pływała masa glonów czepiających się plecionki i kotwiczek. Nie traciliśmy jednak nadziei. Od czasu do czasu trocie dawały o sobie znać atakując przynęty. Brały jednak tak delikatnie, że nie sposób było je zaciąć. Złą passę przełamał Banio, który jako pierwszy wyjął wymiarową rybę.


Troszkę bąbelków żeby lepiej się rzucało :)


Dumny łowca Banio
Kolejne dni to znowu zmiany miejscówek. Trocie były widoczne jednak za bardzo nie chciały żerować. Mimo tego od czasu do czasu udało się coś z wody wyjąć. Siły do walki dodawały nam serwowane przez Dżepetta potrawy.

Teamowy Master Chef w akcji
 
Dobry rosół wymaga długiego czasu gotowania. Ten stał na palniku kilka godzin dziennie przez 3 dni, potem dojrzewał pod stołem przez kolejne 4. Ostatecznie z braku chętnych do zrobienia lanych klusek trafił w kanał. A szkoda, bo tak się pysznie zapowiadał :P

Trotka i fląderka wyjęte praktycznie w tym samym czasie

Ziomkowa trotka

Siekany, nie mielony... :)

Awaria spodniobutów a brodzić się chciało...

Darkowy srebrniaczek

Baniowy kelcik

Jak to stwierdził Dżepetto: "Płynie czosnek z Chin" :)
W przerwach między łowieniem można było: pograć w karty...

... ukręcić muchę... 
... pomalować blaszkę... 
...zrobić nieprzemakalną wkładkę w przeciekających spodniobutach. 
Można było też usiąść sobie na kamieniu i wyjąć troć - tak właśnie robił to Banio.



Część złowionych ryb trafiła na patelnie. Dżepetto - nasz Teamowy Master Chef dbał o to by smakowały jak należy.

Chwilka odpoczynku...

... po rybce ...  
... i znowu chwila relaksu :)

Spacerując brzegami morza podziwialiśmy domki Niemców i Duńczyków. Spokój, cisza, bezpieczeństwo, brak płotów, na każdym podwórzu bażanty, tubylcy uśmiechnięci od ucha do ucha - czy w naszym kraju będzie tak kiedyś ?


Rzucamy, rzucamy !



Co nam jednak po tym ciągłym rzucaniu, kiedy tylko Banio łowił. Zaklinał te trocie jak jakiś czarownik. Otrzymał więc przydomek "Szaman". Na jego cześć został stworzony wiersz:
"Stanął na kamieniu, pogrzebał w kieszeni
wyjął żółtą blaszkę z akcentem zieleni
rzucił niezdarnie między dwóch kolegów -
po chwili trotka była już na brzegu."

68 cm torpeda

Tęczak

Kto rano wstaje ten.. jest niewyspany ale widzi ładny wschód słońca
 O niepowtarzalny klimat dbały rozpylacze gnojowicy..



W porcie pływał sobie spokojnie kilogramowy węgorz...

Błoto a nie lamparcie dno...
 
Wszystkie oczy skierowane na Bania Szamana
***
Tak oto w skrócie wyglądała nasza ostatnia wyprawa na duńskie, morskie trocie. Jak widać nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, nie wszystkie plany daje się wcielić w życie. Być może jeszcze kiedyś wybierzemy się nad duńskie wybrzeże by ponownie zmierzyć się ze srebrnymi torpedami.
STRONA
GŁÓWNA => RELACJE
Z WYPRAW
|