grubyzwierz

   STRONA GŁÓWNA

   TEAM ZACHÓD

   ZŁÓW I WYPUŚĆ

   RELACJE Z WYPRAW

  RYBY DRAPIEŻNE

  KARPIOWANIE

  POD LODEM

   FILMY

   GALERIA

   ŁOWISKA

   GRY

   KUCHNIA

 

Zimowe trocie

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

czytano

21914

razy

ZIMOWE TROCIE

Początek stycznia 2013. Bierzemy urlop i jedziemy na trocie. Przed nami intensywne dwa dni łowienia. Jedziemy w składzie The_Animal, Banio i ja. To nasza kolejna wyprawa na trotki, kto wie, może tym razem coś złowimy. Jesteśmy mądrzejsi o wiedzę z poprzednich wyjazdów, w pudełkach mamy odpowiednie przynęty. Pełni zapału stajemy nad brzegiem rzeki. Może tym razem się uda... ? Oddajemy kolejne rzuty, wolno prowadząc woblery w poprzek rzeki. Nikomu nie przeszkadza porywisty wiatr i chwilami zacinający deszcz. Każdy w pełni skupienia pracuje nad poprawnym prowadzeniem przynęty. Przecież branie może być w każdej chwili. Sama rzeka jest piękna - lekko podwyższona, przybrzeżne trawy są zalane.

Zimowa miejscówka na troć

Około 10:00 mam pierwsze branie, jednak trotkę nie udaje mi się zapiąć. W chwilę później w krótkofalówce słyszę głos Animala - "miałem branie, ale zeszła". Banio dorzuca swoje prześmiewcze 3 grosze i od razu jest weselej. Po chwili Animal krzyczy przez radio "Banio ma troć, właśnie ją zaciął! Aaaaa! Zeszła mu !!" No to mamy 3:0 dla troci. Nie pozostaje nam nic innego jak dalej szukać szczęścia. Koło południa znowu słyszę głos Animala: "Banio zaciął troć i już ją podbiera, piękna jest!" Pierwsza rzeczna troć Team-u Zachód. Ma 58 cm. Fotka, buziak i ryba wraca do wody. Do wieczora każdy z nas ma kontakty z rybami, jednak nikomu nie udaje się czegokolwiek zaciąć.

Zimowa miejscówka na troć

Kanapki zjadłem już koło południa, w termosie ani kropli herbaty. Żołądek zaczyna skrzypieć.. Mówię chłopakom przez radio, że wiem gdzie są super smaczne kebaby. Na początku nie zwracają na moje marudzenie uwagi. Jednak po kilkunastu minutach gadania o pachnącym kebabie z sosem czosnkowym jest odzew. Animal też zrobił się głodny. Koniec łowienia. Jedziemy do hotelu. Po drodze oczywiście odwiedzamy bar. Nie wiem czy rzeczywiście kebab był taki smaczny, czy my byliśmy tacy głodni - kebab zniknął w naszych żołądkach bardzo szybko. Do tego po piwku - do szczęścia zabrakło tylko wygodnego łóżka. Po wyjścu z baru odwiedzamy sklep wędkarski w poszukiwaniu "rarytasków". Znajdujemy świetne blachy belonowe, już w maju sprawdzimy czy smakują morskim bocianom.

Szybkie zakwaterowanie się w hotelu, wyciągamy z auta mokre graty. Widzimy jak do hotelu podjeżdża busik, z którego wysiadają ubrani w modne, drogie wędkarskie ciuszki faceci. Z worka wyciągają trotkę i rzucają ją na beton. Dumny łowca gumowcem przewraca rybę chcąc ją lepiej zaprezentować, czym wzbudza zachwyt chyba jedynie wśród hotelowych kotów oblizujących się na widok rybiego mięsa. Żal na to patrzeć. Idziemy do naszego pokoju.

Szybki poprysznic, drink. Z Animalem nie mamy siły nawet Baniowi dogadywać :) Banio proponuje pobódkę wczesnym rankiem, by skoro świt stanąć nad rzeką. Na szczęście jest sam - z Animalem wolimy pospać niż wcześniej wstać.

04:55 rano. Budzę się po koszmarnym śnie - śniło mi się, że Banio łowi największą troć wyprawy! Wychodzę na korytarz by ochłonąć. Na dworze leje. Nie ma szans na łowienie. Wracam do łóżka.

05:55 rano. Dzwoni Bania budzik. Patrzymy przez okno - wciąż pada. Banio nalega by jechać na ryby, my chcemy spać. Nie ma siły by mnie wyciągnąć z wyra. Materac jest tak wydodny, że nawet obietnica złowienia metrowej troci nie przekonała by mnie do pojechania nad rzekę. Animal ma to samo. W rezultacie wstajemy ok. 8:00. Zjadamy śniadanko. Deszcz powoli ustępuje. Jedziemy łowić.

Od rana nic się nie dzieje. Dopiero koło 14:00 na brzegu melduje się pierwsza ryba. Oczywiście u Bania. Ma 59 cm. Niedługo później Banio wyciąga kolejną rybę, tym razem jest to sztuka o długości 66 cm. Banio nas nokautuje, mój koszmarny sen stał się rzeczywistością :)

Do wieczora nic się nie dzieje. Zrezygnowany zajmuję ostatnią miejscówkę. W oczekiwaniu na Animala i Bania rzucam woblerem pod przeciwległy brzeg. Prowadzę wobler leniwie uważając by nie wszedł w zatopione drzewo. Przeciągam go po spokojnej płyciźnie wyjmuję z wody a tu bach! za moim woblerem wyskakuje trotka, tak ok. 60 cm. Nie zdąrzyła uderzyć w zbyt szybko wyjmowaną z wody przynętę. Zmieniam woblera, ponawiam rzut. Cisza. Zmieniam wobler na wahadłówkę. Cisza. Przerzucam chyba całe pudełko przynęt. Dalej cisza. Trotka nie ponowiła już ataku. Składam wędkę.

Wraca Animal, też miał wyjście, ale tak jak ja za szybko wyjął woblera z wody. Ze spuszczonymi głowami wracamy do samochodu, mamy dość tej nierównej walki. Tylko Banio promienieje szczęściem, dowalił nam na całego. Gratulujemy mu sukcesu, tym bardziej że ryby złowił na woblery swojej produkcji. Z Animalem obiecujemy odgryźć się w Danii.

Zimowa troć

Zimowa troć

 

Grubyzwierz

 

 

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW