Kiedy kończy się już rok. A dokładniej na przełomie października i listopada. Kiedy wydaje się, że już nic fajnego wędkarsko się nie zdarzy. Wtedy organizujemy, załatwiamy
i dogadujemy - spotkanie w Łagowie. Spotyka się grupa osób związanych nazwą Team Zachód - wymyśloną na portalu Pogawędki Wędkarskie - skupioną na stronie Grubyzwierz.pl.
I w tym roku. Kiedy liście drzew zaczęły przybierać bajkowe barwy, zaczęliśmy przygotowania do wyjazdu do Łagowa.
Nagraliśmy drogą eliminacji ośrodek, w którym zaplanowaliśmy spotkanie. Główną jego zaletą była wiata na ognisko zaklepana na pierwszą - najważniejszą integracyjną noc naszego przyjazdu.
Barek- za którym urzędował Zwierzu - był centrum wydarzeń tego wieczora. To tam znajdował się wodopój :)
Stoły grubo zastawione tym co każdy przywiózł ze sobą, uginały się od żarcia.
Z radia dobiegała muzyka a potem Disco Polo. Atmosfera była nieziemska. Chyba wszyscy byli spragnieni tego spotkania od dawna. Odstresowywacz działał jak zawsze cuda.
Nawet Daria wiedziała, że "Ona tańczy dla mnie".
W sobotę, gdy zaczęliśmy dochodzić już do siebie i gdy przestał padać poranny deszcz, który nie wiadomo skąd się wziął. Ruszyliśmy na wodę. Zaklepane łódki w miejscowym kole wędkarskim - za co serdecznie dziękujemy, jak co rok - czekały już na przystani z podłączonymi silnikami. Jedynie Waldek zagłębił się w otchłanie swojego pontonu, gdyż tak mu się wydawało, że będzie bezpieczniej ;) Na wodzie niestety ze względu na zmieniające się wciąż warunki atmosferyczne nic się za bardzo nie działo. Jakieś małe szczupaczki, czasem okonek i parę płotek, które Waldek sobie łapał z nudów.
Na łódce przesiedziała o dziwo parę godzin miłość życia Dzepetta, która co to chwilę kręciła sama namiętnie kołowrotkiem by pokazać nam nieudacznikom jak się łowi :)
Dzień minął przyjemnie a jesień, która grała kolorami dodawała uroku w chwilach kiedy pokazywało się słońce.
Wieczorkiem zrobiliśmy bazę już koło swoich domków, gdzie na tarasie jednego z nich stał szwedzki stół, obok na trawniku grill i obok drugi, w którym paliło się malutkie ognisko. Przesiedzieliśmy tak do późnych godzin nocnych prowadząc pogawędki plotkarskie na bardzo różne tematy.
Rano w niedzielę obowiązkowy spacer brzegami jeziora Trześniowskiego, gdzie w bukowym parku odbijały się w krystalicznej wodzie olbrzymie prawdziwki, które urosły chyba tylko po to by Czarnyy z Beatą mogli po powrocie zrobić sobie z nich sosik na gęsto, który bardzo lubią?
Tak oto minęło tegoroczne spotkanie naszej ekipy: która składała się - bo trzeba by tu wymienić : Czarnego z Beatą, Darka i Darię, Waldka, Bania, Ziomka, Lukiego z Bożeną i the_animala z Anką, którzy to pozdrawiają wszystkich tych co chcą by ich pozdrowić... hej!
the_animal
STRONA
GŁÓWNA => RELACJE
Z WYPRAW
|