grubyzwierz

   STRONA GŁÓWNA

   TEAM ZACHÓD

   ZŁÓW I WYPUŚĆ

   RELACJE Z WYPRAW

  RYBY DRAPIEŻNE

  KARPIOWANIE

  POD LODEM

   FILMY

   GALERIA

   ŁOWISKA

   GRY

   KUCHNIA

 

Duże okonie

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

czytano

23454

razy

ZIMA 2012 Z TEAM ZACHÓD

       

Z końcem roku 2011 tradycyjnie spotkaliśmy się na wędkarskiej wigilii. Przy suto zastawionym stole wspominaliśmy miniony rok. Kiedy napełniliśmy brzuchy odwiedził nas Św. Mikołaj rozdając hojnie prezenty.

Od lewej: Banio, Grubyzwierz, Krzysiek, The_Animal, Ziomek, Dżepetto

Zastanawialiśmy się wspólnie, jak rozpocząć sezon 2012. Czy będziemy łowili pstrągi, czy może pojedziemy na trocie... W końcu decyza zapadła: 2 stycznia w składzie ppp1000, Ziomek, Animal i Grubyzwierz jedziemy do Goleniowa nad Inę!

Tak też zrobiliśmy. Skoro świt zameldowaliśmy się nad brzegami tej pięknej rzeki. Animal i ja poszliśmy jednym brzegiem, Ziomek i ppp1000 drugim. Do wody wrzucaliśmy przeróżne przynęty, jednak bez rezultatu. Tymczasem Ziomek poinformował nas, że w miejscu w którym zaczęliśmy nasze łowy, nasz kolega Dero złowił trotkę. Zagrał nam chłopak na ambicjach :) Mijały kolejne godziny a ryb nie było widać. Wróciliśmy do samochodu. Z nieba lał się deszcz, ponadto Ziomek wpadł w jakieś bagno i był cały mokry. Zaczęliśmy wątpić w sens dalszych łowów. Kiedy już praktycznie zwinęliśmy wędki fajniutka trotka spławiła się pod naszymi nogami. Raz, drugi raz... Rozwinięcie sprzętu zajęło nam kilka sekund, po czym nasze przynęty ponownie penetrowały toń Iny. Bez skutku. Zwinęliśmy więc sprzęt i pojechaliśmy do hotelu.

Następnego dnia wstaliśmy wczesnym rankiem. Podczas hotelowego śniadania rozmawialiśmy z chłopakami z Poznania, którzy regularnie odwiedzają Inę. W ciągu dwóch dni złowili kilka ryb. Nasze nadzieje na nowo się odrodziły. Czym prędzej spakowaliśmy graty i wyruszyliśmy nad nowe odcinki Iny. Ziomek z Animalem powędrowali daleko w dół rzeki, ja z ppp1000 łowiliśmy na odcinku miejskim "przy garażach". Po południu pojechaliśmy na odcinek leśny. Rzeka w tym miejscu była przepiękna. Dodatkowo zmieniła się pogoda, słońce świeciło coraz mocniej ogrzewając nas swoimi promieniami. Jednak trotek jak nie było, tak nie było. Pod wieczór pogoda znowu się zmieniła, zaczął padać deszcz. Spakowaliśmy się i wróciliśmy do domu.

"W marcu jak w garncu" - mówi stare przysłowie. Mądrość ta jednak w tym roku doskonale pasowała również i do stycznia. Przypominał on bardziej wiosnę niż zimę. Już traciliśmy nadzieję na połowy podlodowe kiedy w kilka dni przyszły kilkunastostopniowe mrozy, które skuły jeziora taflą gładką jak szyba. Odświeżanie zimowego pudełka, przezbrajanie blaszek w mocne kotwiczki przyozdobione chwostem i około południa jestem na łowisku. Trafiam w dobrą przynętę i w dobry dzień. Z każdego przerębla wyciągam kilka okoni. Jednak ich długość nie jest oszałamiająca - biorą ryby do 20-22 cm. Nie mam echosondy, by sprawdzić toń, mimo to decyduję się iść w miejsce, gdzie zazwyczaj gromadziła się drobnica. Pierwszy przerębel - melduje się okoń pod 30 cm. Nie jest źle. W niedługim czasie przerzucam kilka takich ryb. Trafiłem w dobrą miejscówkę. Przy kolejnym poderwaniu blaszki z dna "zawiesza" się na zestawie bliżej nieokreslony ciężar. Zacinam. Zgrzyt sprzęgła i zaczyna się hol. Ryba jest dość spora, wyciąga co rusz kilka metrów żyłki. Spodziewam się szczupaka, takiego przynajmniej ze dwa kilo. Mijają kolejne chwile holu a ja wciąż nie wiem z jaką rybą walczę. Dopiero gdy ryba słabnie podciągam ją pod przerębel. Fala potu niczym tsunami zalewa moje ciało. To nie szczupak, to ogromny okoń. Pierwsza próba podebranie kończy się niepowodzeniem. Otwór jest jakby za wąski by przeciągnać przez niego cielsko pasiastego potwora. Ryba odjeżdża na hamulcu a ja modlę się, by się nie wypieła. W końcu udaje mi się ją podebrać. Okrzyk radości wyrywa mi się z gardła. Mierzę okonia. Miarka wskazuje 50,1 cm.

Po tym wspaniałym dniu, w którym złowiłem kilkadziesiąt okoni i "półmetrowca" nie udało się powtórzyć sukcesu. Z chłopakami łowiliśmy okonki i płotki, duże ryby nie były już chętne do współpracy. Ładnego okonia złowił mój ojciec, ryba przekroczyła 45 cm. Ponadto udało mu się przechytrzyć dwie sieje. W międzyczasie brałem udział w podlodowych zawodach okręgowych. Udało mi się wywalczyć 3 miejsce.

Animal, Dżepetto i Ziomek kilka razy odwiedzili pstrągowe ciurki. Kilka "kropków udało im się złowić, nie były to jednak okazy, na które liczyli. Niestety z roku na rok z pstrągami w naszych wodach jest coraz gorzej...

Lód jak szybko się pojawił - tak szybko zaczął się topić. Dni zaczęły być coraz cieplejsze, deszcze i wiatry dopełniły dzieła zniszczenia lodowej pokrywy. Słońce zaczęło przygrzewać coraz śmielej zachęcając białoryb do intensywnego, przedtarłowego żerowania. Nadszedł czas połowu płoci na baciki, jazi i kleni na gruntówki w grochem...

 

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW