Czerwcowe łowy rozpocząłem karpiową zasiadką z the_animalem. Podczas jej trwania the_animal złowił ładnego golca o wadze 13 kg. Rekord z ubiegłego roku został pobity.
Film z wypuszczania karpia do wody można obejrzeć klikając w poniższy obrazek.
Po karpiowej zasiadce odezwała się we mnie dusza spinningisty. Jednak Odra, Bóbr i Kwisa wciąż niosły powodziową wodę. Przypomniałem sobie wówczas opowiadania kolegi o jego osiągnięciach na pstrągowych rzekach w okolicy Wałcza. Nie namyślając się zbyt wiele spakowałem manatki i pojechałem w nieznane. Po udzieleniu instruktażu, narysowaniu kilku map przez kumpla z pracy z oddzału Wałcz - Marcina - pojechałem łowić. Pierwszy kontakt z rzeką i pierwsze rozczarowanie - gdzie tu górska woda?! Rzeka wyglądała jak zwykły rów. Zero otoczaków, zero żwiru. Tylko piasek i błoto. Dodatkowo bardzo "chłonne" - kilka razy wpadłem w grząski teren i z trudem się wyczłapałem na twardy ląd. Jednakże w tych "rowach" były jakieś rybki. Małe bo małe ale co chwila "coś" gdzieś się plusnęło. Brań oczywiście jak nie było, tak nie było ale i tak było cudownie. Dwa dni biegałem brzegami Płytnicy i Piławy machając muchówką i rzucając spinningiem. Jednak poza okoniami, kilkoma małymi pstrągami i jednym jelczykiem nic nie złowiłem. Ostatniego dnia wieczorem trafiłem na Dobrzycę. Dopiero tutaj zapachniało mi pstrągiem. Rzeka wyglądała pięknie - liczne zakola, podmyte burty brzegowe, zatopione drzewa, głebokie doły. W tych miejscówkach na pewno czaiły się piękne pstrągi. Jak się później okazało brały one późnym wieczorem. W ciągu dnia siedziały w swoich kryjówkach płoszone hałaśliwym zachowaniem amatorów spływów kajakowych. W sumie się pstrągom nie dziwie, gdyż podpici turyści obijający się kajakami od każdego zwalonego drzewa wzniecali hałas jak fajerwerki wystrzeliwane w sylwestrową noc. Ci, którzy wiedzieli jak łowić w Dobrzycy przyjeżdżali na godzinkę tuż po zachodzie słońca i łowili. Mi pozostało podziwianie piękna rzeki i holowanie pstragów "okołowymiarowych".
Wracając z Wałcza zrobiłem sobie spacer brzegiem noteci. Spotkałem spinningistę z jednego z gorzowskich klubów wędkarskich, który opowiedział mi o wielkich boleniach patrolujących brzegi tej rzeki. Kilka boleniowych ataków zaobserwowałem, rzeczywiście nie były to typowe "chlapaki".
Ostatnie dni czerwca i początek lipca upłynęły mi na uganianiu się za odrzańskimi boleniami. Woda w Odrze opadała szybko, ryby żerowały rewelacyjnie. Bolenie "chlapaki" żerowały jak nigdy.
Bardziej cierpliwi spinningiści - Ziomek i jego mama polowali po zmierzchu na większe drapieżniki. Dzięki temu mama Ziomka złowiła pięknego suma a Ziomek przerzucił kilka większych boleni pod 70 cm. Mniejszych złowili tyle, że nie są w stanie policzyć.
STRONA
GŁÓWNA => RELACJE
Z WYPRAW
|