Sierpień minął wyjątkowo szybko. Nad wodą byłem zaledwie kilka razy. Przełożyło sie to na małą ilość złowionych ryb. Z wędką w dłoni spędziłem właściwie tylko dwa ostatnie weekendy starając się przechytrzyć bobrzańskie pstrągi. Pierwszy wyjazd zakończył się dla mnie wyjątkowo pomyślnie. Złowiłem pstrąga o długości 45 cm. To mój rekordowy kropek.
Po łowach krótki wypadzik do Karpacza. Akurat był tam Animal z żoną oraz Czarnyy z dziewczyną. Przy smacznym obiadku snuliśmy plany wspólnej karpiowej zasiadki, która miała odbyć się w kolejny weekend.
Tydzień minął szybko. Animal i Czarnyy wraz z dziewczyną siedzieli nad wodą już od czwartku. Ja dołączyłem do nich w piątkowy wieczór. Wcześniej zajechałem na kilkanascie minut nad pstrągową rzeczkę. Kolejny rzut - branie! Z wody wyskakuje ładny szczupak. Siła wody znosi rybę w dół rzeki. Przechodzę ok. 30 metrów i zatrzymuję się na krzakach wikliny. Próbuję szczupaka podciągnąc pod prąd, jednak niz z tego. Kolejny wyskok ponad wodę i ryba się spina.
Kolejny dzień - sobota. Chłopaki polują na karpie, ja na pstrągi. Ogólnie do wieczora mam kilkadziesiąt ataków ryb, wyjmuję jednakt tylko ok. 10 wymiarowych. Wieczorem wracam do obozu. Niedziela - powtórka. Od rana dalej łowię. Brań jest jednak bardzo mało. Wyciągam tylko kilka pstrągów ok. 27 cm. Sezon uważam za zamknięty.
Podczas skradania się do bardzo ciekawej miejscówki widzę atak drapieżnika i rozpierzchające się małe rybki. Jedna z nich zdycha a prąd wody znosi ją do brzegu. W atlasie ryb sprawdzam, że jest to strzebla.
STRONA
GŁÓWNA => RELACJE
Z WYPRAW
|