Odra
- okolice Krosna Odrzańskiego
Nadszedł
piątek. Dzień polowania na króla rzek - suma. Przez kilkanaście
dni dostawałem co chwilę informacje od Przemka i Pawła o kolejnym
złowionym w Odrze sumie. W końcu nie wytrzymałem. Przemek podał
datę. Wyprawa musiała się udać. Mieliśmy każdą super przynętę. Ale
może po kolei...
W
piątek po pracy spakowałem cały sprzęt do samochodu i pojechałem
do Przemka. Wskoczyliśmy do auta jego mamy i podjechaliśy nad wodę.
Główki, na których mieliśmy łowić były wolne. Rozbiliśy
szybko dwa namioty a następnie zaczęliśmy szykowac zestawy. W międzyczasie
dla relaksu rzucaliśy spinningami w poszukiwaniu szczupaka lub sandacza.
Bardzo porywisty wiatr przeszkadzał jednak w łowieniu "z opadu"
toteż poza krótkim szczupakiem Przemka nic nie skubnęło.
Ok.
16:30 na haczyki nałożyliśmy przynęty i zarzuciliśy zestawy. Kije
kiwały się na wietrze jak oszalałe, woda płynęła wręcz pod prąd...
Gdzieniegdzie spławił się leszcz lub boleń. Przed
17:00 nad wodę zajechali sumiarze. Rozbili się główkę niżej.
Nie minęła godzina a zobaczyliśmy ruch na ich główce. WZIĄŁ.
Nie było wątpliwości. W momencie, gdy jeden z wędkarzy usilnie hamował
odjazd suma, drugi wodował ponton. Po chwili obaj siedząc na pontonie
starali się ujarzmić bestię. Sielanka się jednak szybko skończyła,
gdyż po chwili sum wszedł w zawadę. Przez kolejne 2,5 godziny robili
wszystko, aby wypłoszyć suma z kryjówki. Do wody szły ogromne
głazy, mniejsze kamienie. W końcu zdesperowani wędkarze znaleźli
kilkumetrowego drąga i nim "wykurzyli" Króla z
zawady. Kilkanaście minut później sum był na brzegu. Jaki
był, trudno ocenić. Z daleka nie było go widać, sumiarze zresztą
dobrze o to zadbali chowając rybę...
Nasze
gruntówki niestety wyginały się jedynie pod naporami porywistego
wiatru. Około godziny 24:00 zwinęliśy sprzęt i położyliśmy się spać.
o 03:30 wstaliśmy by dokończyć polowanie na suma. Wiatr nadal wiał
bardzo silnie. Około 05:30 jakieś ryby zainteresowały się moją przynętą.
Przemek zagadnął, że to pewnie klenie. Kilkanaście minut późnie
moja wędka przygięła się nieco mocniej. Chwilę potem nastąpiło wyraźne
szarpnięcie. BRANIE! W jednej sekundzie podbiegłem do wędki i zaciąłem.
PUDŁO! Dopiero po chwili poczułem, że jendak coś mam na haku. Na
mocnym sumowym zestawie cieżko było wyczuć coś mniejszego. Do brzegu
podholowałem klenia. Na oko miał ok. 1 kg.
Około
06:00 zwinąłem jedną gruntówkę i zarzuciłem pickera. Podsypałem
kilka garści grochu z myślą o kleniu. Opłacało się, po kilkunastu
minutach podebrałem klenia średniaka. Po chwili dołowiłem kilka
średnich krąpi.
Około
8:00 zwinęliśmy obóz i pojechaliśy do domu. Ja w drodze do
Zielonej Góry zajechałem jeszcze nad jeden z ciekawszych
odcinków Odry w celu rozpoznania terenu. Miejscówka
była całkiem ciekawa. Obrzucałem łącznie trzy główki. Jakaś
szczupacza drobnica przeprowadziła kilka nieudanych ataków
na moją przynętę. Po dwóch godzinach łowienia pojechałem
do domu.
Mój
pierwszy wypad na sumy zakończył się brakiem kontaktu z "królem
polskich rzek". Jednak analiza warunków pogodowych,
miejsc i wielu innych czynników pozwoliła mi na wyciągnięcie
kilku wniosków. Dodatkowo wymienianie się spostrzeżeniami
z Przemkiem powoli porządkuje moją wiedzę na temet łowienia sumów
w dużej rzece nizinnej. Kto wie, może jeszcze w tym roku będzie
mi dane powalczyć z "wąsalem".....
STRONA
GŁÓWNA
=> RELACJE
Z WYPRAW
|