Odra - okolice Zielonej
Góry
Sobotni
poranek już dawno zaklepałem pod kątem wyjazdu na szczupaki. Nad
wodą byłem ok. 5:30. "Zwiedziłem" kilka główek,
na których łowiłem kilka lat temu jednak nie doczekałem się
na nich brania esoxa. Główki zresztą jakoś się zmieniły -
stały się krótkie i nieciekawe dla spinningisty. Dodatkowo
woda wokół nich bardzo się wypłyciła. Dlatego też postanowiłem
przenieść się w miejsce gdzie główki były również
krótkie, ale za to kamieniste i dość głębokie. Już na pierwszej
główce miałem branie. Krótki hol i wyciągam niewymiarowego
szczupaczka. Kolejne rzuty w kierunku końca warkocza. Przynęta
osiąga dno. Kilka obrotów korbką i czuję przytrzymanie. Zacinam.....
jest!!!! Nie wiem jeszcze jaką mam rybę, ale to nie jest ważne bo
ta płynie równo wzdłuż warkocza. Czuję delikatne szarpnięcia...
Podciągam rybę pod brzeg... ŁOŁ !! To nie ryba tylko metrowy kawał
kołka!!! Nieźle, sam zrobiłem się w balona. Postanawiam zmienić
główkę.
Kolejna
główka nie wygląda za ciekawie. To raptem długi na dwa metry
"cycek". Jednak decyduję się na rzut. Kilka obrotów
korbką i branie !! Po chwili na brzegu ląduje wymiarowego szczupaka.
Kurde, mógłbym się założyć, że w takim miejscu co najwyżej
złowię ukleję, ale nie szczupaka! Sesja foto i ryba wraca do wody.
Na
kolejnych kilku główkach udaje mi się złowić tylko jednego
szczupaczka ok. 30 cm. Postanawiam więc zmienić miejsce. Jadę w
dół rzeki.
Nowa
seria główek nie wygląda również za ciekawie. Klatki
są bardzo płytnie, woda przy warkoczu również, gdyż ma ok.
1,5 metra przy jego końcu. Dodatkowo odległości między główkami
sa bardzo małe, co pozwala na rzucaniu z jednej głowki w koniec
warkocza drugiej. Postanawiam właśnie tam poszukać ryby. Wcześniej
jednak posyłam przynętę na płyciznę. Rzut, zamknięcie kabłąka. Obrót
korbką - czuję opór. Odruchowo zacinam. Jednak to nie ryba
tylko kępa traw. Drugi rzut kilka metrów obok. Jednak i tym
razem wyciągam trawę. Postanawiam rzucić w końcową część warkocza.
Rzut, przynęta opada na dno. Obrót korbką i znowu zaczep!
Jednak dla pewności zacinam. W chwilę potem czuję, że mój
zaczep żyje. Wiem już, że mam małą rybę. Na brzeg wyciągam trzeciego
krótkiego szczupaczka. Zmiana główki.
W
końcu zaczynają się ciekawe głowki. Są zbudowane z kamieni. Rzut
na napływ kończy się lekkim braniem. Widać tylko błysk ryby a na
wędce czuć jak przynęta zostaje "wybita" ze swej pracy.Kolejney
rzut w to samo miejsce... branie! Wyciągam czwartego krótkiego
szczupaka. Mam na koncie już 5 szczupaków. Całkiem nieźle
jak na taką "nieciekawą" część Odry.
Na
następnych główkach nie mam brań. Typuję ostatnią główkę
przed wyjazdem do domu. Mam na niej być ten "ostatni rzut dnia".
Łowię na napływie. Ok. 2 metry od brzegu widzę atak szczupaka. Ten
jednak niezbyt precyzyjnie uderza w przynętę. Na szczęście
się nie płoszy tylko spokojnie chowa się do swej kryjówki.
Jest jeszcze do złowienia! Kolejne dwa rzuty jednak nie kuszą esoxa
do brania. Trzeci rzut, przynęta pracuje blisko powierzchni. W pewnym
momencie z nikąd pojawia się szczupak. Tym razem jego atak jest
skuteczny. Po krótkim holu mam go na brzegu. Jest bardzo
łądnie ubarwiony. Na ok. 40 szczupaków złowionych w 2006
roku w Odrze tylko jeden miał takie ubarwienie. Sesja foto
i szczupak wraca do wody.
Przestaje
padać postanawiam więc obłowić jeszcze jedną główkę. Pierwszy
rzut na spore wypłycenie przed przelewem i branie. Zacinam sporą
rybę. To na pewno szczupak, gdyż czuję jak trzepocze paszczą. Próbuję
go podciągnąć pod brzeg, ten jednak jakimś cudem się wypina. Załamka.
Odrzańska "życiówka" daje nura w głębine... No
cóż, tak juz czasem bywa. Może następnym razem to ja będę
miał więcej szczęścia... Dzień ogólnie jest dobry.
Złowiłem sześć szczupaków, siódmy się spiął. Oby więcej
takich dni nad Odrą!
STRONA
GŁÓWNA
=> RELACJE
Z WYPRAW
|