Odra
- okolice Zielonej Góry
Ostro
nakręcony dobrym żerowaniem drapieżników znowu pojawiłem
się nad brzegiem Odry. Moje pudełko z przynętami nieco się wzbogaciło
o kilka nowych świecidełek. Na pierwszy ogień poszedł perłowy twister
"podrasowany" nieco czarnym markerem. Początkowe rzuty
nic mi nie dały. Wtem kilkanaście metrów od mojego stanowiska
zagonił spory drapieżnik. Szybko zacząłem przedzierać się przez
ogromne pokrzywy, przeszedłem pas płytkiej wody i wszedłem na wysepkę.
Sądziłem, że sprawcą całego zamieszania jest szczupak dlatego założyłem
duże seledynowe kopyto. Rzuciłem przynętę kilka metrów
za miejscem ataku drapieżnika i wolno zacząłem ściągać przynętę.
Gdy ta była już w zasięgu mojego wzroku, ok. 1,5 metra od szczytówki
wędki nastąpił widowiskowy atak. Boleń, nie szczupak, zaatakował
moją przynętę. Uderzył w nią jednak od strony główki jigowej,
dlatego też się nie zapiął. Szybko zmieniłem przynętę na małego
twisterka lecz brania się nie doczekałem. Wróciłem na główkę
i zacząłem obławiać przelew. Udało mi się tam zaciąć krótkiego
bolenia.
Na
kolejnej główce udało mi się złowić szczupaka, inny wypiął
mi się przy podbieraniu.
Na
kilkanaście minut przed wyjazdem wiatr rozgonił mgłę i zaczęło lekko
przyświecac słońce. Coś mi podpowiedziało, żebym zaczął łowić bolenie....
Pojechałem na ostatnią główkę, jaką miałęm zamiar obławiać.
Pierwsze rzuty w warkocz nie przyniosły mi brania. Rzuciłem więc
przynętę prostopadle do główki i zacząłem sprowadzać ją w
kierunku piaszczystego wypłycenia. W tym momencie nastąpiło mocne
szarpnięcie. Zaciąłem w końcu coś większego. Po kilku odjazdach
byłem przekonany, że to boleń. Gdy ryba się nieco zmęczyła podciągnąłem
ją do brzegu i podebrałem. Moja wędkarska intuicja się nie
myliła. Złowiłem ok. 2 kg bolenia. Po szybkiej sesji zdjęciowej
rybę wypuściłem i pojechałem do domu.
STRONA
GŁÓWNA
=> RELACJE
Z WYPRAW
|