Jezioro
Miejskie - Pszczew
Wracając
z morza zajechałem do Pszczewa. Miałem oczywiście pudełko z "cukiereczkami"
na drapieżniki. Tato od dłuższego czasu łowił regularnie szczupaki i okonie,
pomyślałem że i ja mogę na nie zapolować. Jednak pierwsza wyprawa dała mi zaledwie
jedno skubnięcie małego okonka w woblera. Postanowiłem więc spróbować
łowić na wahadłówkę. We wtorek byłem nad wodą ok. 6:00 rano. Pierwsze
rzuty Algą numer 2 nie dały mi żadnego brania. Zmieniłem miejsce na zatokę porośnięta
moczarką. Pierwszy rzut, lekkie przytrzymanie i... ryba! Albo mały szczupak
albo duży okoń. Okazuje się, że to ok. 40 cm szczupak. Szybko go odczepiłem
i wypuściłem. Pół godziny później postanowiłem obłowić zatopione
w wodzie drzewo. Pierwszy rzut i branie! Wyciągam szczupaka. Jest wymiarowy,
zabieram go do domu bo mam ochotę na smażonego szczupaka z pieczarkami...
Kilkadziesiąt
minut później mam na kotwicy jeszcze jednego szczupaka, tym razem zdecydowanie
to "gruby zwierz". Oceniam go na 3-4 kg. Po kilkudziesięciu seqndach
holu czuje jednak zwiotczałą żyłkę. Pierwsza myśl - pekła żyłka. Druga myśl
- przegryzł wolfram. Trzecia myśl - **** mać, ale pech! Okazało się, że szczupak
otworzył agrafkę i odpłynął z przynętą w paszczy. Podwójna żałoba. Mam
nadzieję, że szybko ją wytrzęsie z pyska. Z kiepskim nastrojem wracam do domu.
STRONA
GŁÓWNA
=> RELACJE
Z WYPRAW
|