Rozpoczęcie
sezonu - Pszczew
30.04. - Niedziela W
końcu doczekałem się weekendu majowego. Tradycyjnie polowanie na majowego szczupaka
postanowiłem rozpocząć w Pszczewie, na jeziorze Miejskim. W niedzielę rano ubrany
jak podczas listopadowych zasiadek wyruszyłem na pierwsze szczupakowe łowy w
sezonie 2006. Nad wodą byłem o 6:30. Warunki do łowienia szczupaków wręcz
rewelacyjne: lekki wiatr, zachmurzone niebo, od czasu do czasu lekki deszczyk,
mętna woda.... Teoretycznie szanse były wielkie. Jednak trąca się przy brzegach
płoć nie napajała mnie optymizmem...
Postanowiłem
zacząć łowić na wobler imitujący okonia. Obrzuciłem wszystkie miejsca, w których
miałem kiedyś kontakt z esoxami, jednak bez rezultatu. Zmieniłem wówczas
wobler na większy model malowany na wzdręgę. Wtedy za moimi plecami spławiła
się duża ryba. Szybko się odwróciłem i zobaczyłem przewalające się cielsko
dużego szczupaka. Miał przynajmniej 5-6 kg. Biczowanie wody w promieniu 20 metrów
od tego miejsca nie przyniosło jednak żadnych rezultatów. Postanowiłem
przenieść się w inne miejsce i obławiać pas trzcin. Po dopłynięciu pod trzcinowisko
zwróciłem uwagę na coś białego pływającego pod powierzchnią wody. Okazało
się, że to padlina tołpygi.
Po
krótkiej sesji fotograficznej zabrałem się znów za łowienie. Tym
razem założyłem woblera Rapala DT malowanego na okonia i rozpocząłem trolling
wzdłuż brzego jeziora. Miałem wówczas branie, choć do końca nie jestem
przekonany czy to czasem wobler nie zahaczył o piaszczyste dno...
Płynąc
obserwowałem trzcinowiska, gdzie co kawałek szczupaki atakowały trące się płotki.
Szkoda, że nie było sposobu, aby się do tych ryb dobrać.. ;/
O
10:30, po "częstowaniu" sczupaków gumami, woblerami i blachami, miałem
już dość łowienia, zwinąłem sprzęt i poszedłem do domu.
01.05. - Poniedziałek Od
rana mocno padał deszcz, więc o wyprawie na ryby mogłem tylko pomarzyć. Na szczęście
pod wieczór się rozpogodziło i poszedłem z Olą zapolować na potki. Przygotowałem zanętę, zmontowałem zestawy i udaliśmy się na naszą kładkę. Płotki
brały bardzo dobrze. Złowiliśmy łącznie kilkadziesiąt płotek i krapi.
02.05. - Wtorek We
wtorek z rana pogoda nieco się poprawiła, na niebie było widać w końcu słońce.
Postanowiliśy pojechać nad jakieś leśne jeziorko, aby w spokoju i w ciszy odpocząć
i przy okazji wybiegać i wykąpać naszego psa, który skutecznie podkariany
przez moją mamę miał w sobie wielki naddatek energii :) Wybór padł nad
jezioro Przydrożne, przy którym znajduje się parking. Oczywiście
zabrałem ze sobą spinning, bo kto wie.... :)
Jak
można było przewidzieć, Argo jak tylko zobaczył wodę to do niej wskoczył, czym
mnie bardzo wkurzył, bo zrobił to akurat w bardzo ciekawym miejscu, jeśli chodzi
o szczupakowe miejscówki. Musiałem się przenieść w inne miejsce. Znalazłem
fragment brzegu porośniętego trzciną i ze zwalonym do wody drzewem. Przypomniało
mi się wtedy, że kolega 2 lata temu wyjął z tego miejsca kilowego szczupaka.
Nie chciałem ryzykować utraty woblerka, założyłem więc na agrafkę seledynowe
kopyto. Pierwszy rzut, prowadzę przynętę nad roślinnością podwodną, zbliżam
się do drzewa, zwalniam obroty korbką kołowrotka, kopyto nieco nurkuje, przyspieszam
obroty i w tym momencie mam branie. Zacięcie i.... siedzi! Szczupak
szybko wchodzi mi w drzewo. Czuję, że intensywnie próbuje pozbyć się
przynęty. Po kilku chwilach na szczęście dla mnie wypływa z zatopionego drzewa.
Płynie na głębszą wodę, jednak metr po metrze przyciągam go do siebie. Ok. 3
matry od brzegu wyskakuje ponad powierzchnię wody i robi widowiskową świecę.
Na szczęście się nie wyczepia. Podciągam go do brzegu, i chwytem za kark wyciągam
na brzeg. Otwieram mu delikatnie paszczę chcąc go jak najszybciej uwolnić jednak
szczupak połknął kopyto tak głęboko, że hak uszkodził mu skrzela. Z żalem
go zabijam, bo mam świadomość że z rozwalonymi skrzelami nie przeżyje. Czasem
niestety tak bywa.. ;/
Moja
zdobycz miała 68 cm długości i 2,2 kg wagi, połakomiła się na seledynowe
kopyto z czerwonym brzuszkiem i czarnym grzbietem.
Na
chwilkę podeszliśmy również na jezioro Picniewskie, żeby zobaczyć jak
wygląda aktywność ryb w tym zbiorniku.
Jednak
nie miałem tu brań.
Czyszcząc
szczupaka zajrzałem mu do żołądka. Znalazłem w nim dwa nadtrawione okonie: 12
i 17 cm.
Wieczorem
ponownie udaliśy się łowić na jezioro Miejskie. Przez 2 godzinki łowienia złowiliśmy
kilkadziesiąt płotek, krąpików i jednego leszczyka :)
03.05. - Środa W
środę od rana świeciło słońce, postanowiliśy wybrać się na jezioro Szarcz Duży.
Ola się opalała, a ja na drgającą szczytówkę łowiłem niewielkie płotki
i krąpiki.
STRONA
GŁÓWNA
=> RELACJE
Z WYPRAW
|