grubyzwierz

   STRONA GŁÓWNA

   TEAM ZACHÓD

   ZŁÓW I WYPUŚĆ

   RELACJE Z WYPRAW

  RYBY DRAPIEŻNE

  KARPIOWANIE

  POD LODEM

   FILMY

   GALERIA

   ŁOWISKA

   GRY

   KUCHNIA

 

Drapieżniki z Odry

STRONA GŁÓWNA => ŁOWIENIE DRAPIEŻNIKÓW

czytano

22958

razy

DRAPIEŻNIKI Z ODRY

Autor: Przemysław "Ziomek" Lech Dodano: 09.03.2009

Po niezbyt udanych wyprawach letnich przeszła jesień. A jak jesień to drapieżniki. Mieszkam nad Odrą i głównie w jej wodach szukam ryb. Wędkuję najczęściej w towarzystwie mojego taty, a czasem dołącza do nas moja mama, zapalona spiningistka. Bo kto lubi siedzieć bezczynnie w domu? Czas na wędkowanie to raczej tylko weekendy. Szczególnie, że dni coraz krótsze. Ach, ta praca. Jednak nawet sobotnio-niedzielne wypady pozwalają na ciekawe połowy. Drapieżników szukam na tych samych, znanych mi od lat odcinkach rzeki zarówno w dół jak i w górę od Krosna. Szczególnie na zewnętrznych zakrętach. W samym mieście nie łowię - nie lubię ruchu nad wodą, a i o rybę dużo trudniej niż w mniej zaludnionej okolicy.

Łatwiej będzie nam o sukces w dobrze poznanych miejscach. Niestety ciężko w Odrze o „klasyczne” zatopione drzewa, wiadomo - regulacja. Jednak innymi, równie dobrymi, książkowymi miejscami są gwałtowne zmiany głębokości, skarpy, rumowiska kamieni, a o takie najłatwiej w bliskim sąsiedztwie brzegów. Niemal na każdej ostrodze jest kilka świetnych stanowisk dla cętkowanego drapieżnika.

Nie da się ukryć, że najskuteczniejszą przynętą jest żywiec. Za najlepszego uważam płotkę. Gdy poluję na szczupaki ma ona od 15 do 20 cm. Gdy celem jest sandacz – od 10 do 15 cm. Prócz płotek stosuję też ukleje, krąpie. Na drapieżniki wybieram się najczęściej na całodniowe wędkowanie. Małe rybki łowię bezpośrednio przed łowieniem. Odrobina zanęty w spokojnym zakolu i biały robaczek to sposób na rybki - przynęty.

Sandacz i szczupak z jednej główki

        Mam ze sobą dwa zestawy. Pierwszy to spławikówka - na szczupaka. Używam pojedynczych haków na przyponach wolframowych. Lubię cienkie haki z uwagi na ich wagę – są lekkie i nie męczą żywca, dzięki czemu lepiej pracuje. Żyłka 0,30 mm. Obciążenie około 6-8 gramów. Wolę, aby spławik był nieco za mały (żywiec będzie w stanie go zanurzyć na kilkanaście sekund), niż gdyby miał być to wielki czerwony burak – duży spławik stawia żywcowi duży opór i szybko go męczy .

Drugi kij to gruntówka z myślą o sandaczu. Przypon z żyłki. Ołów zależnie od uciągu: od 25-50 g. Żyłka 0,25-0,28mm. I również cienki hak dopasowany wielkością do przynęty. Nic prostszego.

Z takimi zestawami i wiaderkiem żywców obejdę w ciągu dnia 4-6 główek. Gruntówkę ustawiam klasycznie, w okolicach warkocza, na skraju głównego nurtu. Bardzo ważna sprawa - kabłąk kołowrotka nie może być zamknięty. Na żyłkę kładę np. niewielki  kamyk. Zabezpiecza on żyłkę przed wysnuwaniem przez nurt, ale przy ataku sandacza (pierwsze uderzenie w żywca jest najmocniejsze) wypuści żyłkę. Oddajemy linkę z możliwie najmniejszym oporem (wolny bieg szpuli nie sprawdza się; sandacz często puszcza przynętę, gdy już po ataku odpływa do swojej kryjówki). Odczekujemy minutę lub dwie i tniemy.

Podczas gdy gruntówka wabi sandacze przy nurcie, obławiamy spławikówką całą ostrogę. Korzystam jak tylko mogę z pomocy prądów wody obmywających główkę. Najpierw przepuszczam żywca przy samym brzegu, kolejne spływy, nieco dalej. Grunt staram się dobrać tak, aby rybka pływała około 0,5 m nad dnem. Szukając szczupaka lubię używać możliwie dużych płotek. Dwudziesto centymetrowa płoć będzie sama szukała drapieżnika. Jest na tyle silna, że pociągnie zestaw, gdy ołów dosięgnie dna, a zanurzy spławik, gdy grunt będzie za mały. Spenetruje duży obszar wody w krótkim czasie. No i nie będziemy musieli męczyć się ze szczupaczym przedszkolem.

Zestaw spławikowy staram się „położyć” na wodzie „z pod kija” lub delikatnym rzutem z boku. Mamy pewność, że nie ogłuszymy żywca uderzeniem o wodę, bo im ten bardziej ruchliwy, tym lepszy.

Klasyczne stanowisko szczupaka to okolice szczytu główki w sąsiedztwie warkocza. Najczęściej jest tu dość głęboko, a na dnie leżą kamienie, które porozrzucane mogą być nawet kilka metrów w dół od szczytu główki. Znalazły się tam podczas wczesno-wiosennych i zimowych przyborów wody. Zmrożone z krami lodowymi zostają wyrwane z umocnień brzegu i porozrzucane nieco niżej.

9kg, 96cm 08.10.2005

        Kolejne dobre miejsce to odcinek brzegu, w który uderza nurt wsteczny z pomiędzy ostróg. Woda uderza niemal prostopadle do główki i wymywa w brzegu i jego umocnieniach spore dołki i wyrwy, by następnie rozdzielić się na dwa prądy. Pierwszy płynie w kierunku zatoki, a drugi w kierunku warkocza. Jest to miejsce do obłowienia dosyć trudne z uwagi na to, że woda pcha naszą przynętą w stronę brzegu, a więc i zaczepów. Pomóc może długi, np. 4-metrowy teleskop, którym w razie potrzeby odciągniemy zestaw w kierunku otwartej wody.

Najtrudniejszy do obłowienia jest napływ. Naszym sprzymierzeńcem będzie niski stan wody. Wtedy w woderach wchodzę do wody kilkanaście metrów przed główką i wypuszczam zestaw w stronę szczytu, starając się nieco spowolnić jego spływ, by drapieżnik miał czas na reakcję.

Oczywiście najlepsze okresy brań to poranek i wieczór. Nasilenie brań w tym czasie dotyczy głównie sandaczy. Na szczupaki możemy liczyć przez cały dzień. A miesiące to wrzesień i październik, czyli nic nowego. O ile pogoda pozwoli to również listopad, lecz im bliżej zimy tym trudniej o żywca.

Jest to wędkowanie dla aktywnych. Jeżeli zależy nam wynikach, musimy niemal cały czas trzymać wędkę szczupakową w dłoni, by móc kontrolować ruchy zestawu. Jednocześnie śledzimy kij gruntowy na szczycie ostrogi, by nie przeoczyć brania sandacza.

Przy takim wędkowaniu bardziej niż wartość sprzętu liczy się umiejętność analizy napotkanych warunków. Bezmyślne zarzucanie, byle jak, byle gdzie, ze źle dobranym gruntem lub martwym, nieatrakcyjnym żywcem, mija się z celem.

 Ale zapewniam, że warto się przyłożyć!

 

STRONA GŁÓWNA => ŁOWIENIE DRAPIEŻNIKÓW